Wstałam z łózka i zaczęłam się ubierać. Stanęłam przed lustrem i wpatrzyłam się w swoje odbicie. Nie byłam zbyt ładna, może to było powodem tych wszystkich wyśmiewań i obelg. Możliwe, niektórzy mieli też problem z moim charakterem, sama go niezbyt lubiłam. W sumie to nienawidziłam siebie, całego swojego ciała, swojej osobowości. Właściwie to nie byłam do końca pewna co było powodem tych wszystkich szyderstw, ale w każdym bądź razie nie podobało mi się to. Wiedziałam, że to moja wina, że kiedyś czymś im się naraziłam. Tylko czym ? I jak to naprawić ? Nie miałam pojęcia., a obok mnie nie było nikogo kto mógłby mi to powiedzieć.
Byłam już ubrana. Wyszłam z domu i pobiegłam do szkoły. Gdy przyszłam na miejsce, zostało jeszcze 5 minut do lekcji. Po drodze do klasy nie obyło się bez wrednych żarcików. Miałam już tego serdecznie dość, lecz w żaden sposób nie mogłam temu zapobiec, to wszystko mnie przerastało.
Moim ratunkiem był dzwonek, który właśnie zadzwonił. Weszliśmy do klasy. Ja, jak zwykle, usiadłam w ostatniej ławce pod oknem. Na szczęście nikt nie zwrócił na mnie uwagi, co było mi na rękę. Oczy wszystkich zwrócone były w stronę wysokiego szatyna, o bardzo delikatnych rysach twarzy. Wszystkie dziewczyny zgromadziły się wokoło niego. Jedyną rzeczą która mnie zdziwiła było to, że nie zwrócił uwagi nawet na najładniejszą dziewczynę w klasie. Miranda nie ukrywała złości, cały czas szła za chłopakiem i mówiła do niego. On, jako jedyny w całej szkole, w ogóle nie słuchał tego, co mówiła, tylko kiwał potakująco głową, nawet na nią nie patrzył. Jego wzrok był skierowany w moją stronę, zaczęłam się rozglądać dookoła, szukając czegoś, co mogło przykuć uwagę chłopaka. Okno, za oknem śnieg, biały jak zawsze. Okno, zasłaniała je krótka, prosta firanka, nic nadzwyczajnego. Szafa, brązowa, czysta, zamknięta, pospolity mebel. Szafa, na szafie reklamówka, biała, związana. Ściana, zielona, w niektórych miejscach poodpadała farba, więc były szarawe, szkolna rzeczywistość. Ściana, na ścianie napis " IIa WITA ", czarne litery na białym tle, norma. Ławka, brązowa, niewysoka. Ławka, przy ławce dwa krzesła trochę niższe od niej, żadna nowość. Krzesło, na krześle ja, średniego wzrostu brunetka, o długich, falowanych włosach spiętych w brzydkiego kucyka. Ja, o dużych ciemnobrązowych oczach, małym nosie i szerokim uśmiechu, którego nikt, oprócz mnie, nie miał okazji widzieć. Nigdy nie miałam powodu, by się uśmiechać.
Podszedł do mnie. Onieśmielały mnie jego hipnotyzujące, zielone oczy.
- Cześć. Jestem Maxie. Sama siedzisz ? Mogę się dosiąść ? - zapytał spoglądając to na mnie, to na krzesło.
- Lepiej odejdź jeśli nie chcesz sobie przerąbać w szkole już pierwszego dnia. Ze mną się nie rozmawia, zrozum to.
- Dlaczego ?
- Bo nie i już. Po więcej szczegółów udaj się do reszty klasy.
- Dziwnie się zachowujesz... mnie nie interesuje opinia innych.
- Ale mnie interesuje opinia innych o tobie. Jeśli nie chcesz być tak bardzo znienawidzony i wyśmiewany jak ja, to lepiej odejdź, usiądź jak najdalej i nie zbliżaj się do mnie już więcej. - powiedziałam. Zaraz kiedy skończyłam mówić, do klasy wszedł nauczyciel.
- Proszę zająć miejsca - powiedział na wstępie, schowałam drugie krzesło pod ławkę, więc Maxie usiadł w ławce przede mną. - Dziś będziemy robić doświadczenia, więc proszę dobrać się w pary. Maxie, ze względu na to, że jesteś nowy to możesz wybierać pierwszy. - powiedział nauczyciel chemii
- Dziękuję, więc chciałbym być w parze z...
- Ze mną ! - krzyknęła Miranda.
- Nie, jednak wolałbym z kimś innym.
- Miranda, nie narzucaj się, bo Maxie się przestraszy i ucieknie. - powiedział nauczyciel, wszyscy wybuchnęli śmiechem, a dziewczyna nabrała koloru purpury.
- Już wybrałem. - oznajmił przystojny szatyn i usiadł na krześle obok mnie, które przed chwilą wyciągnęłam spod ławki.
- Tylko nie ty... - szepnęłam sama do siebie.
- Tak, ja. - powiedział chłopak i uśmiechnął się promiennie.
- Nie boisz się, że będziesz takim pośmiewiskiem jak ja ?
- Mówiłem już, nie interesuje mnie opinia innych, a prawdziwej miłości nic nie może stanąć na drodze. - powiedział chłopak, a jego wzrok spoczął na moich brzoskwiniowych wargach. Moje zwykle blade policzki nabrały lekkich rumieńców. Na mojej twarzy mimowolnie pokazał się lekki uśmiech - A jednak ja też ci się podobam - zachichotał pewnie chłopak
- Zajmijmy się lepiej chemią. - odpowiedziałam
- Tą między nami ? - zapytał i przysunął się
- Nie, doświadczeniem - rzekłam i odsunęłam od niego krzesło.
- Okej... Możemy zrobić doświadczenie - stwierdził chłopak i nagle zbliżył twarz do mojej. Dzieliły nas zaledwie milimetry, w końcu nasze usta się spotkały, ogarnęło mnie uczucie ciepła. Po chwili zorientowałam się, że dalej jesteśmy na lekcji. Gdy odsunęliśmy się od siebie, zobaczyłam oczy wszystkich ludzi z naszej klasy, które były skierowane na nas. Z twarzy uczniów nie dało wyczytać się żadnego uczucia, może zdumienie, zaskoczenie, ale też nie do końca. Na szczęście nauczyciel nie zauważył zaistniałego zdarzenia, bo pisał treść doświadczenia na tablicy.
- Z główką ? - zapytałam szeptem chłopaka - Teraz będziesz miał przerąbane tak jak ja.
- No i ? Podobasz mi się i tylko to jest dla mnie ważne. - rzekł chłopak. Moje ciało znów ogarnęło przyjemne ciepło. Pierwszy raz, ktoś powiedział mi coś takiego, i to jeszcze ktoś, kto mi się podobał. Nie znałam go, nie do końca wiedziałam kim jest, ale mimo to wiele dla mnie znaczył.
- E...a tak w ogóle, może to trochę dziwne pytanie po pocałunku i po takich wyznaniach jakie tu padły..., ale jak masz na imię ? - zapytał chłopak
- Jessie - odpowiedziałam z szerokim uśmiechem na twarzy
- Bardzo ładnie
- Dziękuję.
W końcu zrobiliśmy doświadczenie zadane przez nauczyciela i oczywiście dostaliśmy 5, jak reszta klasy. Kiedy tylko wyszliśmy na przerwę to nikt już mi nie docinał, ale oczywiście nie obyło się bez złośliwych komentarzy Mirandy, lecz o dziwo jej 'przyjaciółka' (która była bardziej służącą) postawiła się jej
- Nie stój na drodze miłości. Jesteś egoistką, pustakiem, zupełnie nic się dla ciebie nie liczy. - warknęła, po czym dziewczyny zaczęły się kłócić. Do akcji wkroczył nauczyciel.
- Drogie panie, proszę nie krzyczeć, to jest szkoła, nie targ. - wtrącił
- Pogadamy potem. - powiedziała Miranda
- Nie mamy o czym - odburknęła jej koleżanka.
Dziwne było to, że dzięki tej całej akcji wszyscy zaczęli normalnie ze mną rozmawiać. Nie byłam już pośmiewiskiem, teraz wszyscy uwzięli się na Mirandę.
- Jaka ty jesteś dziwna dziewczynko - zaśmiał się jeden chłopak z mojej klasy
- Stan, daj spokój, nikt nie zasługuje na to by się z niego śmiać - odpowiedziałam.
- Masz rację. Przepraszam...
- Dziękuję Jessie, po tym wszystkim co ci zrobiłam, to ty i tak mnie bronisz ?- zapytała Miranda - Jestem pełna podziwu. Dziękuję. - powiedziała Mir kiedy zostałyśmy same.
- Nie masz za co. - rzekłam.
Wtedy nasze drogi całkowicie się rozeszły. Nawet na korytarzu przechodziłyśmy obok siebie obojętnie. Najlepsze było to, że już nikt nie był cięty na nikogo. Tylko co jakiś czas wszyscy śmiali się z jakiegoś konkretnego wydarzenia. Nikt nie był już tak poszkodowany jak kiedyś ja. Cieszyłam się z tego powodu. I pomyśleć, że to wszystko dzięki Maxiemu .
- Nie stój na drodze miłości. Jesteś egoistką, pustakiem, zupełnie nic się dla ciebie nie liczy. - warknęła, po czym dziewczyny zaczęły się kłócić. Do akcji wkroczył nauczyciel.
- Drogie panie, proszę nie krzyczeć, to jest szkoła, nie targ. - wtrącił
- Pogadamy potem. - powiedziała Miranda
- Nie mamy o czym - odburknęła jej koleżanka.
Dziwne było to, że dzięki tej całej akcji wszyscy zaczęli normalnie ze mną rozmawiać. Nie byłam już pośmiewiskiem, teraz wszyscy uwzięli się na Mirandę.
- Jaka ty jesteś dziwna dziewczynko - zaśmiał się jeden chłopak z mojej klasy
- Stan, daj spokój, nikt nie zasługuje na to by się z niego śmiać - odpowiedziałam.
- Masz rację. Przepraszam...
- Dziękuję Jessie, po tym wszystkim co ci zrobiłam, to ty i tak mnie bronisz ?- zapytała Miranda - Jestem pełna podziwu. Dziękuję. - powiedziała Mir kiedy zostałyśmy same.
- Nie masz za co. - rzekłam.
Wtedy nasze drogi całkowicie się rozeszły. Nawet na korytarzu przechodziłyśmy obok siebie obojętnie. Najlepsze było to, że już nikt nie był cięty na nikogo. Tylko co jakiś czas wszyscy śmiali się z jakiegoś konkretnego wydarzenia. Nikt nie był już tak poszkodowany jak kiedyś ja. Cieszyłam się z tego powodu. I pomyśleć, że to wszystko dzięki Maxiemu .